Mam znajomego Amerykanina, który pewnego dnia poszedł do małego, lokalnego sklepu i powiedział do sprzedawczyni takie zdanie:
„Poproszę kochanie!”
Dziewczyna była raczej z tych nieśmiałych, więc zarumieniła się i uśmiechnęła, choć przyznacie że wiele kobiet, które słyszą od nieznajomego hasła w stylu „hej kotku, cześć mała” itp. hasła, reagują w różny sposób, czasem nawet agresją. Zatem mogło skończyć się policzkiem…
Nasz Amerykanin nie dawał za wygraną i gdy tak postali kolejne dziesięć sekund uśmiechając się do siebie, powtórzył głośno, wyraźnie i powoli: poproszę kochanie!
Osz ty amerykański szowinisto!
No więc sklepikarka nieco zmieszana zapytała: ale co pan poprosi?
Ten zdziwiony powtórzył: poproszę KOCHANIE!
Będąc obserwatorem takiej scenki, można by pomyśleć iż ów Amerykanin to zwykły cham, który składa niewinnej dziewczynie niemoralne propozycje. A ta, była już poważnie zarumieniona i miała właśnie odwrócić się i pójść po kierownika sklepu.
Nagle nasz amant zorientował się, że chyba NIE przetłumaczył czegoś zbyt poprawnie. Wyjął telefon, wpisał w nim słowo honey i pokazał sprzedawczyni…
słoik z miodem.
Wtedy wszystko okazało się jasne. Dziewczyna wybuchła śmiechem, a zmieszany Amerykanin nadal nie wiedział w czym jest problem.
A Ty już wiesz co w tej historii nie zadziałało?
Wyjaśnienie całego zdarzenia z Amerykaninem
Otóż słowo honey w języku angielskim oznacza miód (czytamy to jako „hani”). To słowo jest jednak bardzo często używane w momencie gdy zwracamy się do osoby bliskiej – do dziewczyny, żony, dziecka. Coś, jakby nasze: cukiereczku, kwiatuszki, a także skarbie. I tak też właśnie tłumaczone jest to słowo w filmach.
Amerykanin po wpisaniu słowa honey z myślą o produkcie spożywczym, otrzymał przetłumaczone słowo „kochanie”. A że był już tutaj jakiś czas, to nauczył się zwrotu „poproszę”.
Ogromny plus dla niego za próbę samodzielnej rozmowy, natomiast mógł być bardziej wnikliwy w tłumaczeniu 🙂
Co mnie to obchodzi?
To fajna informacja dla nas – uczących się języków. Po pierwsze, warto pamiętać o tym, że wpadki czasem się zdarzają i raczej ich nie unikniemy. Po drugie, jeśli tłumaczymy jakieś słowo z polskiego na angielski i na odwrót, to warto je dokładnie przewertować. Można na przykład zastosować metodę wałkowania słów, która jest prawdopodobnie najlepsza do nauki anglojęzycznych słówek.
A zatem – miłego dnia moi Kochani, czy raczej: moi Miodkowie 😀
Testuje metodę wałkowania a wierzcie mi, że wcześniej przerobiłem ich kila. Żadna metoda po tak krótkim czasie nie dawała mi takich efektów i satysfakcji.
Uczę się języka systematycznie i traktuje naukę języka tak jak mówiłeś jako zabawę coś co lubię – warto iść w tą stronę.
Pomyłki się zdarzają, myślę że nie był chamem 🙂
Ja np pracuje za granicą i nie raz mi się zdarzyły gafy, ale nikt z tego powodu nie zafundował mi przysłowiowej strzały. Ważne, żeby podejmować próbę i rozmawiać. Metoda nauki, którą prezentuje Darek jest świetna, bo uczy mówić. Mogę szczerze potwierdzić, że sam tak się nauczyłem języka. Początki bywają różne, ważne jest nie zrazić się do nauki.